czwartek, 11 lutego 2010

Fodesowy, a nie tłusty czwartek

"Frustracja, stan afektywny przykry, wywołany zablokowaniem możliwości zaspokojenia jakiejś podstawowej potrzeby jednostki lub grupy z powodu napotkanej przeszkody lub oporu nie do pokonania. Prowadzi do dezorganizacji funkcji fizycznych i psychicznych".

Nie będę się zbytnio rozwodzić nad moimi dzisiejszymi problemami w pracy, napiszę krótko.
Przykre jest to, że mam do czynienia ze sfrustrowanymi ludźmi tylko i wyłącznie z Polski.
Ktoś powie: "Przecież pracujesz z Polakami, codziennie z nimi rozmawiasz, więc jest to skutek częstotliwości obcowania z nimi". W porządku, ale pracuję także z ludźmi z Portugalii, Hiszpanii, Czech, Węgier, Niemiec, Meksyku, Chile, Wenezueli i jak dotąd nikt nie podziałał na mnie jak płachta na byka.
Dlaczego tylko nasza polska ekipa ma problemy z partnerami z kraju, dlaczego inne kraje pracują w przyjemnej, wesołej atmosferze? Pół roku dzwonię do polskich firm, współpracuję z rodakami z innej firmy. Wnioski?
- nieuprzejmość
- wieczna frustracja
- brak zorganizowania
- bałagan w papierach
- wieczne niezadowolenie
- odkładanie słuchawki bez słowa "do usłyszenia"/"do widzenia"
- niedokładność
- zwalanie obowiązków na inne osoby
Przykładowo koleżanka odpowiedzialna za Czechy i Słowację, żartuje z klientami, zawsze życzą sobie miłego dnia, pytają, jaka pogoda w Lizbonie. Partnerzy z Czech zawsze z uśmiechem i niezwykle szybko udzielają pomocy. Praca jest przyjemna, sprawna. Podobnie na Węgrzech.
Ale nie w Polsce. Żadna inna ekipa nie ma tylu problemów natury personalnej.
Nakrzyczenie i wyzywanie od najgorszych bez jakiejkolwiek podstawy jest uznawane za normalne, bo przecież, ktoś ma prawo mieć gorszy dzień.
Guzik prawda, nikt nie ma prawa traktować innych jak śmieci.
Dzisiaj czułam wstyd, że Polacy są tacy - czułam wstyd, tłumacząc szefowej naszą polską, zmęczoną mentalność. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego. Przecież problem nie był wielki, nie leżał po żadnej ze stron, więc skąd ta agresja i niechęć.
Dlaczego nie jesteśmy pomocni, dlaczego nie zatrzymamy się na chwilę, nie podamy ręki koledze, który dopiero zaczyna pracę i zwyczajnie nie wytłumaczymy, w czym rzecz. Dlaczego biegniemy nie wiadomo po co i dokąd.
Widząc relacje zawodowe ludzi z innych krajów, odechciewa mi się pracy z Polakami.

Wybaczcie, że generalizuję. Oczywiście nie wszyscy są tacy. Jednak po dzisiejszym dniu, który bez wątpienia otrzymał miano "najgorszego", nie oczekujcie ode mnie patriotyzmu.
Tym bardziej, że nigdy nie będę pochwalała tej części naszej (!) niestety, polskiej mentalności.

Fodesowy dzień, nawet pączka nie zjadłam.

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

ok.. what should I say? I was there, I saw you honey.. Not every day is saint, but like we say: Crash with stupid person hurts.. Doesn´t matter, let it go, let her be like this (is she really happy? no photo: has she a mustage? or just one eye? or 3 holes in her nose, something like this?) and don´t be ashamed to be polish. I´m sure there is more great people like you, in the country of "Zubrowka".. I love you.. I really do... Your friend, Me... :o))

dioblica pisze...

:*

Maciek pisze...

Popatrz, co napisal Waluś pod postem "Pozytywnie".
I nawet nie miej tych gburasów tam, gdzie ich miejsce-w dupie.

Anonimowy pisze...

polactwo. no co zrobisz jak nic nie zrobisz ;)



olo

AvantaR pisze...

Ot, tak juz niestety wyglada ta nasza Polska mentalnosc. To jeszcze Madziu pozostalosci po komunie niestety. Mam nadzieje, ze nasze pokolenie juz to powoli zmieni.

Z drugiej strony czasem zycie w Polsce jest frustrujace, ba prawie codziennie "polkosc" wali Cie ceglowka w glowe ;)

Ale ja zawsze z telemarketerami sie zegnam i zawsze jestem mily. Taka ich praca. Zaczynam sie wkurzac w momencie, gdy sa zbyt nachalni i upierdliwi ;) Ale na szczescie to nieczesto sie zdarza ;)

Prześlij komentarz